Nasze historie – Zenia i Bernard

Nasze historie – Zenia i Bernard

Ona – przy każdej okazji chętnie wraca wspomnieniami do młodości, a nawet dzieciństwa. Może dlatego, że szybko została sierotą. Na zdjęciach widać smukłą, uśmiechniętą dziewczynę o długich, falowanych włosach. Zawsze na obcasach. Dziś pani Zenia nie wychodzi z domu z powodu poważnych problemów z kręgosłupem. Jest bardzo towarzyska, więc dużą część dnia spędza w drzwiach swojego mieszkania na rozmowach z sąsiadami. Uwielbia listonoszy i kurierów J Czas zdeformował jej ciało, ale nie zabrał wspomnień, uśmiechu i optymizmu.

On – prawdziwy pan domu! Codziennie rano wychodzi na zakupy do pobliskiego sklepiku. Czasem ma w ręku listę zakupów, którą robi mu Zenia. Czasem idzie na spontan i wtedy zawsze wraca z kwiatkiem dla żony. Prawie nic nie słyszy, ale nie przeszkadza mu to w utrzymywaniu kontaktów towarzyskich z sąsiadami. Komunikuje się głównie uśmiechem. Ostatnio brakuje mu sił, kilka razy trafił do szpitala. Wtedy zakupy przejmują sąsiedzi, a Zenia traci uśmiech.

Oni – są po osiemdziesiątce. To wyjątkowe małżeństwo. Wciąż bardzo się kochają, emanują uśmiechem i życzliwością. Nie mogli mieć dzieci, więc muszą polegać na dalekich krewnych i sąsiadach, których zjednali sobie życzliwością i niewyczerpanym optymizmem. Ich potrzeby są ogromne – od tych socjalnych, po emocjonalne. W tym wieku nie można liczyć na sąsiada, który zapuka lub nie. Potrzebują kogoś, kto zrobi zakupy, naprawi cieknący kran, pojedzie z Bernardem do przychodni. Pozornie zwykłe proste sprawy.

Nasze historie – Waldek

Nasze historie – Waldek

Trudna przeszłość.

Waldek miał poważny kłopot z alkoholem, podobnie jak jego rodzice, rodzeństwo i żona. Byli bezdzietną, ale zgodną parą pogrążoną w nałogu. Skutecznie zniechęcili do siebie wszystkich krewnych. Żona Waldka zmarła w zeszłym roku. Wtedy coś w nim pękło. Nie ostawił alkoholu, ale pił rzadziej. Miesiąc temu trafił do szpitala. Diagnoza – rak krtani. Można by łatwo zamknąć temat stwierdzeniem „sam sobie taki los zgotował”, ale to nie jest takie proste. Każdy kto zna Waldka wie, że w gruncie rzeczy to bardzo wrażliwy i dobry człowiek, który nie miał zbyt wielkich szans wyjść na ludzi z takiego środowiska. Nigdy nie chciał być dla nikogo problemem i zawsze pamiętał o swoim jedynym chrześniaku. To syn siostry, któremu udało się przerwać błędne koło i założyć normalną, szczęśliwą rodzinę.

Co dalej?

Szpital nie chce już trzymać Waldka – zakończono leczenie. Chcą go jak najszybciej wypisać w stanie leżącym i wymagającym całodobowej opieki i podawania lekarstw. Jest z tym pewien problem, bo siostra wskazana do kontaktu w szpitalu rzadko jest dostępna – pije. Jak tylko się pojawi z rzeczami brata Waldek odzyska klucze do swojego mieszkania, ale na pewno nie może liczyć na pomoc. Będzie tam sam. Siostrzeniec chciałby pomoc, ale jak? Pracuje i utrzymuje swoją rodzinę, która nie bardzo rozumie dlaczego mieliby pokrywać koszty opieki nad krewnym. Może uda się znaleźć hospicjum. Waldek wolałby być we własnym mieszkaniu, ale potrzebuje opieki.

Nasze historie – Jadwiga

Nasze historie – Jadwiga

Kiedyś miała szczęśliwe małżeństwo i dwie córki. Zawsze była przedsiębiorcza, zdyscyplinowana i zdecydowana. Przeżyła nowotwór i wycieńczające leczenie onkologiczne. Na duchu podtrzymywał ją mąż, a potem uratowała ją konsekwencja w zdrowym stylu życia. Do dziś spożywa posiłki zawsze o tej samej porze, w niewielkich ilościach i pije dużo wody.   

Teraz obie córki mieszkają w Stanach. Najpierw wyemigrowała starsza (jeszcze w PRLu). Wyjechała z rodziną, zabierając ukochane wnuki pani Jadwigi. Potem odwiedziła ją młodsza siostra i też tam została. Nie założyła swojej rodziny, ale świetnie odnalazła się w amerykańskich realiach. Pani Jadwiga jest w Polsce zupełnie sama i nie lubi towarzystwa. Mąż zmarł 8 lat temu. Córki próbowały zaaklimatyzować ją u siebie, ale pani Jadwiga nie potrafiła tam żyć. Nie umie zostawić grobu męża, jest przywiązana do swoich ciasnych czterech kątów i zbyt bardzo lubi oddychać polskim powietrzem.

W zeszłym roku przewróciła się we własnej kuchni i złamała kość udową. Po wyjściu ze szpitala córki umieściły ją w domu opieki, ale ta forma się nie sprawdziła. Jadwiga zażądała wolności we własnym domu, gdzie jest zupełnie sama. Potrzebuje pomocy w zakupach, pracach domowych, kąpielach i przygotowaniu jedzenia. Potrzebuje też towarzystwa, bo inaczej nie zje nawet tego, co jest przygotowane. 

Nasze historie – Krystyna

Nasze historie – Krystyna

Ma syna, którego wychowała samotnie. Jest singlem przed czterdziestką, który wciąż jeszcze się nie wyszumiał. Dużo podróżuje po świecie, ma liczne pasje i zajęcia. Mieszka w innym mieście i rzadko wpada do domu rodzinnego. Właściwie można powiedzieć, że omija go szerokim łukiem. Podobno ma jakieś zranienia z dzieciństwa i żal do matki, że dorastał bez ojca. Krystyna dzielnie sobie z tym radzi. Do niedawna pełną parą korzystała z uroków życia na emeryturze. Była bardzo aktywna. Większość czasu spędzała na spacerach z psem i spotkaniach ze znajomymi. Lubiła grywać w karty w gronie seniorów.

Wiosną miała wylew i jest prawostronnie sparaliżowana. Ma duże kłopoty z mówieniem i poruszaniem. Nie wychodzi sama z domu i właściwie wymaga całodobowej opieki. Nie pozbyła się też swojego czworonogiego przyjaciela Bromka. On też ma swoje potrzeby. To dom, do którego wchodzi się z trudem, a smutek pozostaje na długo po wizycie. Krystyna potrzebuje rehabilitacji i stałej opieki. Nigdy nie była bogata, więc domy opieki odpadają.

Nasze historie – Joanna

Nasze historie – Joanna

Kocha swoją dziewięćdziesięcioletnią mamę do szaleństwa. Trudno jej się dziwić. Przez całe swoje trudne i biedne dzieciństwo mogła liczyć tylko na nią. Widziała jak bardzo się dla niej stara. Jej matka wiele razy mogła pójść na skróty i ułożyć sobie życie z jakimś mężczyzną, udzielać się towarzysko, ale ona wolała przekazać swojej córce wiarę. Zawsze były dla siebie przyjaciółkami. Staruszka pochodzi z tzw. długowiecznej rodziny i długo była w świetnej formie, ale czasu nie da się zatrzymać ani oszukać. Miesiąc temu mama Joanny przeszła dwa udary. To był szok dla całej rodziny. Babcia, która do niedawna gotowała zupki i czekała w oknie na domowników, została nagle wypisana ze szpitala w stanie leżącym, praktycznie bez kontaktu. Domownicy są bezradni – nie potrafią zajmować się osobą leżąca. Próbują się organizować, ale potrzebują przynajmniej szkolenia w zakresie podstawowej pielęgnacji. Niestety szpital nie daje przy wypisie żadnych wskazówek, pomagają wolontariusze z PCOD.